wtorek, 18 stycznia 2022

Skóra muśnieta słońcem w środku zimy?

Nie wiem jak Wam, ale mi zimą bardzo brakuje kolorytu na skórze. Biała skandynawska cera mi nie odpowiada i nie pasuje. Z solarium nie mam zwyczaju korzystać i nie zamierzam tego zmieniać, a słońca brak. Jedyny sposób to opalenizna kosmetyczna. Faktem jest, że nie zawsze mam ochotę się smarować balsamami brązującymi, czy samoopalaczami, do tego przeszkadza mi ten charakterystyczny zapach, dlatego brązuję się od święta. Tej zimy zadomowił się u mnie krem z Bielendy Magic Bronze. Zapraszam na recenzję.



Bielenda Magic Bronze Krem Brązujący do Ciała 2w1

Nawilżający krem brązujący do ciała, pozwalający w krótkim czasie uzyskać efekt naturalnej opalenizny, przy jednoczesnej pielęgnacji skóry, przeznaczony do jasnej karnacji. Aksamitna formuła idealnie rozprowadza się po całym ciele, pozwalając na dokładną i równomierną aplikację, co minimalizuje powstawanie smug, zacieków czy plam. Efekt opalenizny widoczny jest już po 1 aplikacji utrzymuje się nawet do kilku dni. Krem ma działanie poprawiające nawilżenie i odżywienie skóry, wygładza ją, nadaje miękkości i gładkości. Zawiera: masło Kerite - doskonale regeneruje, nawilża i odżywia skórę, jest bogatym źródłem witamin A i E; masło kakaowe - wykazuje intensywne właściwości natłuszczające i nawilżające skórę, czym przyczynia się do zwiększenia jej jędrności i elastyczności. Masło aktywnie przyczynia się do poprawy kondycji skóry i jej wyglądu; panthenol i alantoinę – o działaniu nawilżającym, łagodzącym i regenerującym.

 PRZYGOTOWANIE I STOSOWANIE

Krem równomiernie rozprowadzić na skórze. Po aplikacji dokładnie umyć dłonie.

OSTRZEŻENIA DOTYCZĄCE BEZPIECZEŃSTWA

Po aplikacji dokładnie umyć dłonie. Efekt zależy od naturalnego kolorytu skóry, ilości zaaplikowanego produktu  i reakcji skóry na produkty brązujące. UWAGI pomagające w uzyskaniu i utrzymaniu pożądanego efektu:

  • przed aplikacją zaleca się wykonanie peelingu, zwłaszcza łokci i kolan lub ich nawilżenie balsamem do ciała, aby zminimalizować ryzyko zbyt ciemnego odcienia tych partii ciała. Na te partie ciała należy także zastosować mniejszą ilość kremu;
  • przed założeniem ubrań lub kontaktem z wodą odczekać do wchłonięcia produktu w skórę.

Skład: Aqua (Water), Cetearyl Alcohol, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Ethylhexyl Stearate, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate, Petrolatum (Nota N), Dihydroxyacetone, Cyclopentasiloxane, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Allantoin, Dimethicone, Ceteareth-18, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Propylene Glycol, Citric Acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Cinnamal, Coumarin, Limonene.

 



Moja opinia

Ogólnie średnio lubię używać balsamów brązujących. Zazwyczaj jestem sceptycznie do nich nastawiona. Sama świadomość, że trzeba równomiernie go nałożyć, bo nie jest to zwykły balsam nawilżający, który można pobieżnie na szybko rozsmarować, - skutecznie mnie zniechęca. Ponadto, trzeba chwilę odczekać na wchłonięcie, potem mam cały czas w głowie, że go nałożyłam i trzeba uważać na bieliznę czy też ubrania, pilnuję aby nie włożyć białych. Po kilku godzinach zaczyna się wydobywać charakterystyczny zapach mniej lub bardziej intensywny.

Te w/w aspekty nie są fajne. Jednak czasami się przełamuję i efekty są warte tych cierpień. Piękna brązowa skóra to coś co ubóstwiam. 

Jeśli chodzi o ten krem to przyznam, że i tak jest chyba najlepszym jaki miałam do tej pory. Ciężko zrobić sobie nim smugi, czy plamy. Jedynie na szyi potrafi źle wyglądać, możliwe że nierównomiernie się z tej okolicy zmywa, dlatego wolę tą okolicę pomijać i nakładać na nią podkład. 

Efekt jak na balsam do jasnej karnacji jest całkiem dobry, choć żałuję, że nie wzięłam tego do ciemniejszej karnacji. I w sumie chętnie bym też przetestowała piankę z tej serii, bo wiem że pianki często lepiej wypadają niż balsamy.

Po za tym balsam jest bardzo wydajny, i faktycznie skuteczny już po jednej aplikacji. Co do kilkudniowego efektu to bym nie przesadzała, chyba że będziemy do nakładać codziennie, albo nie będziemy się kąpać ;)

Brudzenia ubrań nie odnotowałam, więc do duży plus. A zapach jak to zapach, na początku pachnie kakaowo, czekoladowo, po kilku godzinach pojawi się ten drugi - samoopalaczowy - choć nie zbyt intensywny, da się go znieść, choć zależy jak bardzo komu ten zapach przeszkadza. 

Skład jest trochę mieszany - ma ciekawe składniki, ale też te niekoniecznie pożądane. Fajnie, że ma  masło shea, masło kakaowe, alantoinę i pantenol, ale po co te parabeny i parafina...

Warto wspomnieć też o cenie kremu. Jest to zdecydowanie niska półka, dostaniemy go w granicach 10-15 zł. Więc jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny - to wypada bardzo korzystnie. Na koniec moje nogi muśnięte balsamem.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

♥ Dziękuję za komentarze. Postaram się odwdzięczyć tym samym.

♥ Każde odwiedziny są dla mnie powodem do uśmiechu. Będzie mi bardzo miło jeśli zostaniesz na dłużej.